-Kochanie, będzie dziś jakiś obiad?
-A czemu pytasz?! – mruknęłam znad ekranu komputera nie
podnosząc nawet łaskawego wzroku na męża.
-No, bo trochę jakby… Ten, tego, ten… No, głodny jestem…
-jąkał się nerwowo.
O mój smutku! Co za przyziemny człowiek! W dodatku nic nie
rozumie! Ni w ząb!
Ja tu oczy psuję, kręgosłup narażam, czas tracę harując żeby
to wszystko jakoś wyglądało!
A to zajrzę do blogowej znajomej, co to meble shabby –szykuje,
co by inspiracji jakiejś zaczerpnąć i te nasze cztery kąty wyszykować, że szok
jaki chic!
Z drugą się łączę, jak własną ręką patchworkową narzutkę stworzyć
i fortuny nie wydawać w sklepach , co za kawałek szmatki, jak za zboże sobie
liczą!
No i wreszcie… Blogi domowo-kuchenne również przeglądam,
chociaż jeśli chodzi o gotowanie, to ja najchętniej zajmę się CUDZYM efektem
końcowym.
Ale ślęczę, poświęcam się! A dla kogo?!
Dla Ciebie właśnie Drogi Mężu!
Dowiaduję się jak zdrowe, eko-organiczne produkty zdobyć,
szybko przygotować i efektownie wystylizować przed podaniem.
Na zdobyciu wiedzy na razie się skończyło, ale proces był
długi i bolesny… zakończony o 01.30 z czerwonymi oczami, laptopem dziwnie
rozgrzanym i lśniącym złowieszczym światłem w ciemnym pokoju.
Ale, co ja znowu słyszę?!
-Kochanie, idziesz już do łóżka? Bo ja chciałem ten, tego, ten…
A temu co?!
Na TAKICH blogach to ja jeszcze nie byłam!
Wszystko przed Tobą :) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńhihi! Skąd ja to znam :))
OdpowiedzUsuńOj, samo życie niestety, przy tych laptokach to czas jakoś inaczej płynie! ;)
OdpowiedzUsuńdzięki za komentarz! serdecznie pozdrawiam! :)