-->

wtorek, 3 kwietnia 2012

ZAPRASZAM PANA DO ŁÓŻKA…

PANIE FOWLES!


-Ojej, nie pisz o nim! Za trudny chyba jest!
-Obiegowa opinia! Poza tym, ja muszę, bo może ktoś go odkryje (na nowo) dzięki mnie!
A bać to się można Virginii Woolf, ale nie Fowlesa!


Taki na ten przykład „Kolekcjoner” (nie mylić z „Kolekcjonerem kości”), to świetny thriller psychologiczny (powieściowy debiut pana Fowlesa) o pewnym urzędniku, kolekcjonerze motyli, który porywa i więzi piękną Mirandę, studentkę malarstwa. Część książki to zapiski jego, część jej.
Tylko nie dajcie się autorowi zmanipulować, ze mną mu się to udało!


„Larwa”. Moment zamknięcia książki po jej przeczytaniu, był jednocześnie momentem otwarcia, aby przeczytać ponownie. „Książka z pogranicza grozy i powieści detektywistycznej, której akcja toczy się w osiemnastowiecznej Anglii. Narrator przedstawia tajemniczą wyprawę młodego szlachcica, odtworzoną na podstawie śledztwa”, tak głosi opis z okładki. Cała powieść składa się wyłącznie z zapisu przesłuchań świadków (niezwykle ciekawa forma!), dzięki któremu możemy się zorientować w przebiegu zdarzeń. Wielowątkowość z odrobiną magii, science-fiction (?!), horroru, erotyki…
Tylko nie dajcie się autorowi zmanipulować, ze mną mu się to udało!


„Hebanowa wieża”-zbiór opowiadań dla wielbicieli krótszej formy (może nie do końca), z absolutnie powalającą swoim urokiem „Enigmą”. Gwarancja uśmiechu (ale nie typu „banan”!) i ciepełka w okolicach serca po przeczytaniu.
Tylko nie dajcie się autorowi zmanipulować, ze mną mu się to udało!


Obecnie sypiam z „Danielem Martinem”. Nazywając pana Martina uwodzicielem, bawidamkiem, czy też rozpustnikiem zrobiłabym mu wielką krzywdę. Jego skłonność do analizowania swoich związków z kobietami, powodów swoich decyzji, rozpamiętywania sytuacji jest nieco obsesyjna i bardzo kobieca. Zważywszy na ilość stron (nawet jak na pana Fowlesa niemało) i fakt, że czytam kilka książek jednocześnie, zdaje się, że pan Martin zabawi w moim łóżku nieco dłużej. Tym razem obiecałam sobie: będę czujna, panie Fowles, nie dam się zmanipulować!


PS Pana Fowlesa być może znacie głównie jako autora powieści „Kochanica Francuza”, w ekranizacji której wystąpiła pani Streep (TA MERYL STREEP) i pan Jeremy Irons (kocham nad życie!).Tu sztuczka autora polegała na pozostawieniu czytelnikowi wyboru zakończenia (jednego z trzech!).


Czasem warto dać się w łóżku zaskoczyć!


POLECAM!

(na zdjęciach: pan Fowles w pościeli, pan Martin na krzesełku)

2 komentarze:

  1. Ależ Ty masz lekkie pióro! Świetnie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawno nie słyszałam milszego komplementu!
    A może to... najmilszy komplement jaki usłyszałam!
    Dziękuję! :)

    OdpowiedzUsuń