-->

czwartek, 12 kwietnia 2012

MUFFIN RULEZ!

Nigdy nie sądziliśmy, że nauczenie Muffina, co wolno, a czego nie, przyjdzie nam z taką łatwością.

Poszło łatwo. Bardzo łatwo. Podejrzanie łatwo…

Muffin załapał od razu i czynnościom, które są z natury „be”, w przeciwieństwie do tych „cacy”, przypisał gest w postaci kiwającego paluszka, głośnego „nu, nu, nu” i spojrzenia zimnym, surowym wzrokiem (oczywiście we własnym wykonaniu).

Tak, nie my, a Muffin jest autorem setek przykazań w naszym domu. Wszystko byłoby absolutnie „cacy”, gdyż w wyborze czynności uznanych za „be” zasadniczo się z nim zgadzamy, ale jest jeden mały problem.


Każde ganiące nas (tak właśnie!) „nu, nu, nu” musi niestety poprzedzić demonstracja zakazanej czynności.

Tak, więc kiedy na przykład niczego-nie-podejrzewająca-matka (uczeń) ogląda z dzieckiem (mistrzem) rysunki na kubeczkach wyciągając je z szafki one-by-one (ulubione zajęcie kuchenne), jeden z nich zostaje z impetem rzucony na podłogę (przez Muffina, rzecz jasna). Podczas, gdy matka w wielkim skupieniu stąpa po skorupach, żeby wydostać się ze strefy zagrożenia, następuje tyrada „nu, nu, nu”, spojrzenie mistrza wyraża gniew a palec nie przestaje kiwać przed nosem ucznia.


Dobrze, że nie ma w Polsce zwyczaju (i prawa ?) przechowywania prochów zmarłych w domu, w eleganckiej urnie na półce nad kominkiem, czy też obok telewizora. Wykład o szacunku dla przodków i „nu, nu, nu” pod żadnym pozorem nie rzucaniu ich prochami o glebę na pewno by nastąpił…

Dzięki naszemu dziecku wiem również, że nie wolno karmić kur w mieszkaniu, na podstawie następującego wykładu.

Wykładowca (Muffin) rozrzuca po pokoju „koko-ama” (żarcie dla kur), po czym stanowczo oznajmia: „koko ma” (nie ma kur), „ama nie” (nie ma żarcia), czyli dla opornych: „jeśli nie masz kur, nie karm ich”. Brzmi jak chińskie przysłowie, albo mądrość ludowa i faktycznie logiki tu nie brak! Po trzykrotnym powtórzeniu lekcji (matka to uczeń tępy), przedmiot „Żywienie drobiu w bloku” można uznać za zaliczony. Na razie spokój ze sprzątaniem okruchów chałki, buły i chleba z podłogi.

Nie jest tak, że w naszym domu dziecko słyszy „nie wolno” na każdym kroku. Bardzo rzadko nam się tak prowokacyjne stwierdzenie wypsnie, bo dobrze wiemy, że w 99% przypadków następuje po nim czynność zakazana, aby dobitnie zademonstrować, że jej właśnie „nu, nu, nu, absolutnie nie wolno”. Dochodzi do tego body language w postaci kiwającego paluszka i ten potępiający wzrok Wielkiego Inkwizytora.

Ale, co nam się nie wypsysa, to Dziadkom a i owszem.

Dziadki: „Jagódko, nie jedz ślimaczka. Nie wolno!”.

Muffin (po spożyciu ślimaka): „Nu, nu, nu!” (+palec+wzrok).

I już Dziadki wiedzą, żeby ślimaków pełznących spokojnie ku pierwszym wiosennym źdźbłom do ust nie wkładać i nie pożerać znienacka. A mówią, że starego psa nowej sztuczki nie nauczysz…

Gdzie popełniliśmy błąd? Czy da się to jakoś odkręcić? Może ja rzeczywiście chciałam karmić te kury w bloku?! To jest kura, panie generale… Wariactwo jakieś z tymi zasadami! Zasada jest jedna :”JAGÓDKA RULEZ!”.


(na zdjęciach: mój wymarzony fort (Pinterest), kwatera generalna Muffina (tak mamy namiot rozłożony w pokoju!) oraz ramka z naszym przykazaniem numer jeden…)

6 komentarzy:

  1. Hehehe ale myślę że Muffin wyrośnie, jeśli Cię to pocieszy. Potem następuje etap najpierw rozrabiamy a potem jak mama patrzy to kiwamy nu nu. W następnym etapie sprawdzamy co będzie jak jednak nadal będzie narozrabiał :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże, dzieciaki robią z nami, co chcą, testują, sprawdzają,co wolno, żeby i tak mimo wszystko robić to, czego "nu, nu, nu"!
    Może na chwilę wyrośnie, żeby potem w okolicach gimnazjum znowu było wesoło!;)
    Pozdrowionka!
    Uciemiężeni Rodzice wszystkich krajów, łączcie się!;)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam i Muffina, i Matkę przekładającą muffinowy na nasz... Proszę o jeszcze :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki wielkie!
    Oj,w serialu z Muffinem mamy co dzień nowe odcinki, także powróci wkrótce!;)
    Pozdrowionka!:)

    OdpowiedzUsuń