-->

wtorek, 17 kwietnia 2012

DAJ MI CHŁOPA PO PÓŁNOCY…

CZYLI „FOUND IN TRANSLATION”

Muffin to osoba pokroju Da Vinci, niezwykle wszechstronna. Interesuje ją zarówno kultura wysoka, ma jak wiadomo wysmakowany gust literacki i niezwykłe wyczucie koloru , jak i bardziej masowa, czyli pop. Jako, że dziecię nade wszystko wielbi dobrą zabawę, imprezki z tańcami odbywają się u nas niemal codziennie w godzinach przedpołudniowych. Osoby, które akurat znajdą się w naszym domu, uznaje się za mimowolnie zainteresowane i traktuje się jako tanecznych partnerów, względnie muzyków akompaniujących na garach czy bębenku.

W czasie jednej z takich potańcówek (prywatek, disco, jak zwał, tak zwał) zatrzymałam się nagle i pomyślałam:
-Boże, co ja śpiewam?! „Daj mi, daj mi, daj mi chłopa po północy?!”
Zaraz po „lecą” Beatlesi i ich „piosenka drobiowa”:
„Ko-kochaj mnie,
Wiesz, że ja kocham cię
I wierny ci będę,
Więć ko-ko-ko-ko-ko-ko-ko-kochaj mnie!”

Ileż to razy jako prosty anglista słyszałam: „Oj weź mi to przetłumacz, katuję tę piosenkę 24h”; „Proszę paaaani, przetłumaczmy to sobie na zajęciach, taki cudowny utwór”.
OK, tłumaczę, tłumaczymy i utwór okazuje się potwór.

Z piosenką jest jak z miłością, a w zasadzie stanem zakochania. Jeżeli czegoś nie wiemy, albo nie rozumiemy, to sobie dopowiemy… Rozczarowanie przychodzi wtedy, gdy wszystko jest już jasne.
Oczywiście jako filolog (jejku, jejku!) wiem, że wszelka dosłowność w tłumaczeniu wierszy, piosenek, tytułów filmów, krótko mówiąc w ogóle wszystkiego nie jest wskazana, ale czasem tak wiele jest „lost in translation”, że pozostaje napisanie utworu od nowa…
Nie deprymujmy zatem przed gośćmi z zagranicy jedynego prawdziwie polskiego wynalazku… czyli disco polo. Oni mają swoje: „Skin on skin”, my: „Ciało do ciała”, oni: „We are family”, u nas: „Wszyscy Polacy to jedna rodzina”…
Po przetłumaczeniu, wszystko zyskuje nowy wymiar, lepiej i jakoś mądrzej brzmi, więc czasami myślę sobie czy „kawałek” rzeczywiście fajny, czy to po prostu „the magic of English”...

A na koniec zagadka! Cóż to za piosenka?
„It’s me,
The type unhumble,
Nobody knows what’s there in me.
The same,
Yet, not alike,
Oh, baby, please forgive me!”

(translated by: Vieri, jeden z moich niezapomnianych uczniów, kilka lat szkolnych temu).
Dołączam materiały pomocnicze (źródło: moje konto, Pinterest)  odpowiedzialne za mój dzisiejszy dobry humor (zaraz po Muffinie, Mężu, słonku i ciachach, węglowodany, welcome back!!! )).



3 komentarze:

  1. Czyzby niepokorny Stachursky?:) tez mam takich zdolnych uczniow...:)

    OdpowiedzUsuń
  2. A jakże! Stachursky!;)
    Witam koleżankę po fachu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Stachursky :)))))))))))))) aż się oplułam :)))))))))))))))

    OdpowiedzUsuń