-->

czwartek, 3 maja 2012

TRZECI MAJ, BUZI DAJ!

Nasze życie domowe przypomina slapstickową komedię. Leci Muffin z piłką, za nim Mąż z asekuracją, a na końcu peletonu ja z jabłuszkiem, żeby może zeżarł (Muffin, o Małżonka jestem spokojna...). Potem dwie z trzech osób leżą. Ten, co nie leży podnosi i pociesza. Muffin to jeszcze... otrzepie się i leci dalej, ale my już gorzej...Zawsze coś z ręką, nogą, kręgosłupem, albo wszystkim naraz!
Także kiedy Majk komunikuje: "Twoja mama powiedziała, żebyśmy dziś przyjechali!", nie wierzę w swoje szczęście!
-Przestań, to zbyt okrutne!, odpowiadam.
-Nie no, poważnie! Mówiła, że Padre namarynował jakichś mięs na grilla i papryczki pieczone mają być i ziemniaczki. Mama robi też sernik, albo na zimno będzie, może coś pokręciłem!
-Daj już spokój, bo się pogniewamy!!!
To zbyt wiele jak dla mnie... Wizja grillowanego mięska, jedzenia wogóle (!) i chwili spokoju sprawia, że oczy mam błyszczące. To łzy wzruszenia się cisną.
Niemożliwe, żeby po pierwszomajowej wizycie w błotnistym raju Muffina Rodzice:
-po pierwsze: zdążyli wyremontować już mieszkanie (znaczna część zabawy przeniosła się na pokoje...)
-po drugie: podjęli świadomą decyzję zaproszenia nas do się zanim nasze dziecko skończy lat osiemnaście.
A jednak!!!

Ulubione dialogi z serii: "W Dziczy":
(MM- Moja Mama, J- ja)

MM: Co tak siedzisz?!
J: A nic...ja już...
MM: Połóż się!

MM: Co tak siedzisz?!
J: Tak...  już idę... ja...
MM: Lodzika sobie nałóż! Tylko nie tak symbolicznie jak ostatnio!

MM: Co tak siedzisz?!
J: Oj, ja tak tylko...
MM: Zdrzemnij się! Idę z Jagódką do parku, z godzinę nas nie będzie.

I love My Parents, po prostu! Mój Mąż również! Tak się cieszy, że byli ze mną w pakiecie! Bez Nich ten pakiet z całą pewnością nie byłby tak atrakcyjny! ;)

Ostatni wniosek: jeden telefon a odnotowałam tak nagły przypływ uczuć patriotycznych, że chyba zaraz przypnę kotylion na swojej obwisłej klacie!

22 komentarze:

  1. DZIĘKOWAĆ! DZIĘKOWAĆ! DZIĘKOWAĆ! ;)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś niesamowita, uwielbiam "Cię czytać" hihihihihi Małżon prawdziwie kocha teściów? hihihi Nie mogę w to uwierzyć, ja moich nienawidzę hihihihihihih ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Malinko, dzięki wielkie! ;) ;*
    Co do miłości do teściów, mam sposób sprawdzony (dyplomatycznie pominę, czy przeze mnie osobiście ;)). To IZOLACJA i zwiększenie dystansu, im większa odległość dzieli, tym większa miłość łączy! DZIAŁA!
    Pozdrowionka! :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm.. my mieszkamy we Francji, moi rodzice i rodzice mojego P. w Polsce. Dla przykładu: Za tydzień mój P. jedzie do Polski na komunię, tylko na weekend. Zamierza odwiedzić moich rodziców. Gdyby sytuacja była odwrotna, nawet przez myśl by mi nie przeszło, żeby pojechać do jego rodziców. Bez P...? Po co? ;) Jestem zołza, wiem. Może po prostu moi rodzice są super, a jego nie? ;))

      Usuń
    2. Czyli tu odległość, uczuć nie podgrzała... ;)
      Kochana Malinko, żadna z Ciebie zołza, po prostu zadziałała prawidłowość opisana celnie przez Jukę, podpisuję się wszystkimi kończynami!!! :)))
      A gdyby nawet taką zołzą być?! ;)
      Myślę, że tak źle im w życiu nie jest... ;)
      Pozdrowionka! ;*

      Usuń
  4. Malinko - kulturowo-historyczna prawidłowość: kobieta ma złe relacje z teściami, mężczyzna - normalne lub bardzo dobre :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz niezwykle lekkie pióro, z przyjemnością przeczytałam.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję, jest mi niezwykle miło!!! :)))
      Serdeczności! :)

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. A jak bosko odbiera się TAKIE komplementy!;)
      Dziękuję i pozdrawiam serdecznie!!! :)))

      Usuń
  7. Ty po prostu talent masz Kochana :D Pozdrawiam majówkowo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurczę, ale mi mocy przybyło!!!
      Dzięki wielkie i cieplutkie pozdrowionka!!! :) :*

      Usuń
  8. Hehe fajnie mieć takich rodziców:)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. bardzo bardzo sympatyczny poscik! Super się czyta Twoją pisaninkę!!

    OdpowiedzUsuń
  10. czesc dziki lokatorze!

    pare dni nie bylam online, a tu tyle nowego!!! przeczytalam ten post i musze powiedziec, moglabym sama byc autorka tego tekstu!!!! :D

    bylam pare dni u rodziców, mieli okragly, piekny jubileusz (ich rocznica slubu) i mama miala urodziny (równiez okragle). zabawa byla - jak na moja rodzinke przystalo! - trzydniowa. objedzeni, opici, pelni wrazen i milosci ("love is in the air" bylo tematem tej trzydniówki)wrócilismy do naszego domu i usilujemy sie pozbierac, hahaha....

    w drodze powrotnej pare razy krecila mi sie lezka w oku, ze mama z tata tak daleko, ze nie moge ich codziennie widziec, ze nienawidze sie zegnac, za to kocham powitania... i to mnie cieszy: niedlugo znowu ich wszystkich powitam! :D

    pozdrawiam, basia

    ps. widzialam zdjecia twojego muffinka: co to za sliczne dziecko!!!!!!!!!!! gratulacje...

    OdpowiedzUsuń
  11. Po pierwsze, dzięki za komplement odnośnie Muffinka, faktycznie został "zaprojektowany, by cieszyć", cudak jest niesamowity! :);)
    Po drugie, bardzo się cieszę, że miałaś RODZINNĄ majóweczkę, miód i wino piłaś i cieszyłaś się wspanialym towarzystwem!!!
    Ale... życie z dala faktycznie słodko-gorzkie, oczekiwanie spotkania i powitanie wspaniałe, ale żegnać się żal...
    Cieszę się, że Rodzinkę niebawem zobaczysz!
    Serdeczności!!! ;) :*

    OdpowiedzUsuń