Nasze życie domowe przypomina slapstickową komedię. Leci Muffin z piłką, za nim Mąż z asekuracją, a na końcu peletonu ja z jabłuszkiem, żeby może zeżarł (Muffin, o Małżonka jestem spokojna...). Potem dwie z trzech osób leżą. Ten, co nie leży podnosi i pociesza. Muffin to jeszcze... otrzepie się i leci dalej, ale my już gorzej...Zawsze coś z ręką, nogą, kręgosłupem, albo wszystkim naraz!
Także kiedy Majk komunikuje: "Twoja mama powiedziała, żebyśmy dziś przyjechali!", nie wierzę w swoje szczęście!
-Przestań, to zbyt okrutne!, odpowiadam.
-Nie no, poważnie! Mówiła, że Padre namarynował jakichś mięs na grilla i papryczki pieczone mają być i ziemniaczki. Mama robi też sernik, albo na zimno będzie, może coś pokręciłem!
-Daj już spokój, bo się pogniewamy!!!
To zbyt wiele jak dla mnie... Wizja grillowanego mięska, jedzenia wogóle (!) i chwili spokoju sprawia, że oczy mam błyszczące. To łzy wzruszenia się cisną.
Niemożliwe, żeby po pierwszomajowej wizycie w błotnistym raju Muffina Rodzice:
-po pierwsze: zdążyli wyremontować już mieszkanie (znaczna część zabawy przeniosła się na pokoje...)
-po drugie: podjęli świadomą decyzję zaproszenia nas do się zanim nasze dziecko skończy lat osiemnaście.
A jednak!!!
Ulubione dialogi z serii: "W Dziczy":
(MM- Moja Mama, J- ja)
MM: Co tak siedzisz?!
J: A nic...ja już...
MM: Połóż się!
MM: Co tak siedzisz?!
J: Tak... już idę... ja...
MM: Lodzika sobie nałóż! Tylko nie tak symbolicznie jak ostatnio!
MM: Co tak siedzisz?!
J: Oj, ja tak tylko...
MM: Zdrzemnij się! Idę z Jagódką do parku, z godzinę nas nie będzie.
I love My Parents, po prostu! Mój Mąż również! Tak się cieszy, że byli ze mną w pakiecie! Bez Nich ten pakiet z całą pewnością nie byłby tak atrakcyjny! ;)
Ostatni wniosek: jeden telefon a odnotowałam tak nagły przypływ uczuć patriotycznych, że chyba zaraz przypnę kotylion na swojej obwisłej klacie!
UWIELBIAM!!!
OdpowiedzUsuńDZIĘKOWAĆ! DZIĘKOWAĆ! DZIĘKOWAĆ! ;)))
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita, uwielbiam "Cię czytać" hihihihihi Małżon prawdziwie kocha teściów? hihihi Nie mogę w to uwierzyć, ja moich nienawidzę hihihihihihih ;D
OdpowiedzUsuńMalinko, dzięki wielkie! ;) ;*
OdpowiedzUsuńCo do miłości do teściów, mam sposób sprawdzony (dyplomatycznie pominę, czy przeze mnie osobiście ;)). To IZOLACJA i zwiększenie dystansu, im większa odległość dzieli, tym większa miłość łączy! DZIAŁA!
Pozdrowionka! :)))
Hmm.. my mieszkamy we Francji, moi rodzice i rodzice mojego P. w Polsce. Dla przykładu: Za tydzień mój P. jedzie do Polski na komunię, tylko na weekend. Zamierza odwiedzić moich rodziców. Gdyby sytuacja była odwrotna, nawet przez myśl by mi nie przeszło, żeby pojechać do jego rodziców. Bez P...? Po co? ;) Jestem zołza, wiem. Może po prostu moi rodzice są super, a jego nie? ;))
UsuńCzyli tu odległość, uczuć nie podgrzała... ;)
UsuńKochana Malinko, żadna z Ciebie zołza, po prostu zadziałała prawidłowość opisana celnie przez Jukę, podpisuję się wszystkimi kończynami!!! :)))
A gdyby nawet taką zołzą być?! ;)
Myślę, że tak źle im w życiu nie jest... ;)
Pozdrowionka! ;*
Malinko - kulturowo-historyczna prawidłowość: kobieta ma złe relacje z teściami, mężczyzna - normalne lub bardzo dobre :)
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest, na prawdę!!! :)
Usuńfantastycznie to ujełaś :D
OdpowiedzUsuńDzięki za fantastyczny komplement! ;)
UsuńPozdrawiam!!!:)))
Masz niezwykle lekkie pióro, z przyjemnością przeczytałam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Bardzo Ci dziękuję, jest mi niezwykle miło!!! :)))
UsuńSerdeczności! :)
ależ bosko się czyta!
OdpowiedzUsuńA jak bosko odbiera się TAKIE komplementy!;)
UsuńDziękuję i pozdrawiam serdecznie!!! :)))
Ty po prostu talent masz Kochana :D Pozdrawiam majówkowo!
OdpowiedzUsuńO kurczę, ale mi mocy przybyło!!!
UsuńDzięki wielkie i cieplutkie pozdrowionka!!! :) :*
Hehe fajnie mieć takich rodziców:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Dzięki za komentarz! :)
UsuńWitam Cię serdecznie! :)))
bardzo bardzo sympatyczny poscik! Super się czyta Twoją pisaninkę!!
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo dziękuję!!!
UsuńCudnego tygodnia! :))) :*
czesc dziki lokatorze!
OdpowiedzUsuńpare dni nie bylam online, a tu tyle nowego!!! przeczytalam ten post i musze powiedziec, moglabym sama byc autorka tego tekstu!!!! :D
bylam pare dni u rodziców, mieli okragly, piekny jubileusz (ich rocznica slubu) i mama miala urodziny (równiez okragle). zabawa byla - jak na moja rodzinke przystalo! - trzydniowa. objedzeni, opici, pelni wrazen i milosci ("love is in the air" bylo tematem tej trzydniówki)wrócilismy do naszego domu i usilujemy sie pozbierac, hahaha....
w drodze powrotnej pare razy krecila mi sie lezka w oku, ze mama z tata tak daleko, ze nie moge ich codziennie widziec, ze nienawidze sie zegnac, za to kocham powitania... i to mnie cieszy: niedlugo znowu ich wszystkich powitam! :D
pozdrawiam, basia
ps. widzialam zdjecia twojego muffinka: co to za sliczne dziecko!!!!!!!!!!! gratulacje...
Po pierwsze, dzięki za komplement odnośnie Muffinka, faktycznie został "zaprojektowany, by cieszyć", cudak jest niesamowity! :);)
OdpowiedzUsuńPo drugie, bardzo się cieszę, że miałaś RODZINNĄ majóweczkę, miód i wino piłaś i cieszyłaś się wspanialym towarzystwem!!!
Ale... życie z dala faktycznie słodko-gorzkie, oczekiwanie spotkania i powitanie wspaniałe, ale żegnać się żal...
Cieszę się, że Rodzinkę niebawem zobaczysz!
Serdeczności!!! ;) :*