Ludzie niektórzy hołdują jeszcze zwyczajowi noworocznego postanawiania.
Ja już nie. Za dobrze siebie znam. Wiem, jak to się wszystko kończy.
Zawsze tak samo.
Zresztą:
-nie palę, więc musiałabym zacząć, żeby rzucić;
-nie piję, bo nie mogę;
-schudnę i tak (czeka mnie kuracja, która każdego pacjenta odchudza, więc i ja mam szansę ;);
-telewizor mam, ale telewizji nie oglądam, nie ma czego ograniczać.
W tym roku mały wyjątek.
Obiecuję uroczyście, że przeczytam CAŁEGO SZEKSPIRA!
Wow, dziewczynko! Ambitnie!
Trochę się w LO czy na studiach czytało, ale na Boga, wszystko?!
Tak ma być, bo i okazja się nadarzyła stosowna.
Stanisław Barańczak, tłumacz znany i lubiany/ kochany/ uwielbiany/ ceniony siadł był i przetłumaczył wszystkie komedie.
Teraz siedzi i tłumaczy tragedie i kroniki (te, co Mu tam jeszcze zostały). "Sonety" już dawno przełożył.
A Szekspir... i śmieszny i straszny, mądry i bardzo aktualny.
Jak niewiele ludzie się zmienili emocjonalnie, w sposobie myślenia i postępowania od Jego czasów... wielkie zaskoczenie!
Barańczakowi zarzuca się często, że "spłaszcza" dla efektu. Dla "ładnego" rymu i dobrego rytmu. Że tej wieloznaczności "Jego Szekspirowi" brak, że traci na głębi.
Nie wiem, czy przeciętny czytelnik (ja) jest w stanie to odczuć, zwłaszcza nie porównując z oryginałem na bieżąco.
Z całą pewnością pan Barańczak starał się językowi bohaterów dołożyć odrobinę współczesnych "smaczków" (odzywek, określeń, powiedzonek) co, jak sądzę, w teatrze wywoła salwy śmiechu. I faktycznie, jest zabawne!
Dla mnie Stanisław Barańczak to GENIUSZ.
Jego przekłady angielskiej i amerykańskiej poezji cenię bardzo, "Fioletową krowę" ubóstwiam, a pracowitość podziwiam.
Poza tym... przeszedł "test Lewisa Carrolla". "Alicja w Krainie Czarów" to, według mnie, jedna z najtrudniejszych anglojęzycznych książek, jakie można przetłumaczyć.
Panu Barańczakowi udało się z niej przełożyć TAKIE rzeczy TAK, że nikt nie zaprzeczy...
Kupcie Szekspira, bo jest fajny!
To cudowna odmiana od powieści.
Są tam takie treści, że włos (hmmmm... ;) dęba staje, kapeć spada i trzeba się długo chłopu tłumaczyć, z czego się człowiek z takim rumieńcem nieustannie chichocze.
I dzieciom (jeśli macie) do szkoły się przyda.
I piękne jest (jeśli jesteście estetkami) wydanie (ZNAK) z cudną okładką.
A poza tym Szekspir plus Barańczak, czy może być lepsze połączenie?
Jako filolog i kobieta (bo te komedie to przecież tylko o miłości) nie mogę nie polecić.
A jaka przyjemność pojechać czasem komuś Szekspirem! :)
PS1 Panie Stanisławie, wiem, że dnia bez mojego blogasia pan sobie nie wyobraża (jasssne! ;), zatem nie naciskam, ale uprzejmie donoszę, komedie skończyłam, na tragedie czekam!
PS2 Tak mi dziś przynudzawczo wyszło, przepraszam, porachy życia codziennego powrócą w wielkim stylu! ;)))
(do zdjęć pozował pan William Shakespeare :)
Twój dystans - uwielbiam! I kciuki trzymam, i też "niepostanawiam" noworocznie, o czym swego czasu było...
OdpowiedzUsuńPS Chudnięcie regułą nie jest... Wręcz jest niewskazane!
Dziękuję Joleczko, dobrze Cię widzieć!!! :)))
OdpowiedzUsuń:***
Mocno ściskam i nie ukrywam, że liczę na Twój powrót do blogowania... bardzo liczę...
Możliwe to,Kochana? :)
Myślę, że na razie nie... Dziwne rzeczy się dzieją...
Usuń:*
:***
UsuńCzekam....
"Nie jest tak, ani tak nie jest, ale niech Bóg uchowa, aby tak było!" Pan Shakespeare rządzi! Szczególnie w długie, zimowe wieczory :-)
OdpowiedzUsuńOch tak, w długie zimowe wieczory takie jak ten... ;)))
UsuńA cytat, cudo! ;)
Uwielbiam błazna,czy sługę, po których zawsze najśmieszniejszych (a czasem i najmądrzejszych, jedno drugiego nie wyklucza ;) tekściorów można się spodziewać!!!
Pozdrowionka i życzenia bardzo dobrego tygodnia! :)))
I cytat nieśmieszny, choć z komedii, a zimowo-życiowy...
"Zimowy wichrze, wiej
W gęstwinie mrocznych kniej
Tchem zimnym niby śmierć:
Nie kąsa tak twój ząb,
Nie mrozi tak twój ziąb
Jak podłość ludzkich serc"
;***
Jak myślisz, czy Pan Stanisław bez Bez meldunku usycha bardziej niż Pan Robert? ;)
OdpowiedzUsuńJa wiedziałam, że dziś się coś pojawi, więc nawilżałam się w oczekiwaniu. I stan nawilżenia jest taki, ze będę ze trzy razy w nocy do wuce wstawać. Tym gorzej dla mnie, że herbata czarna wyszła, byłam więc zmuszona spijać zieloną, więc może nie trzy, a i pięć? ;)
Pozdrawiam znad sprawdzianów i prac pisemnych. I przyjemnego języKucia od jutra skoro świt!
Och Kochana,
UsuńJa nie myślę ;), ja wiem, że paru panów na tym świecie beze mnie usycha...;)))
A jak Colin Firth schnie, a jak Ralph Fiennes, a Ben Whishaw na wiór... a Bradlejuńcio biedactwo nasze jak uschnięte.... Żal, żal, żal...
A nawilżanie Pani Kochana, gdybym mogła, zastosowałabym niezawodne i niemoczopędne... winko jakieś półwytrawne,białe, lekko schłodzone jako aperitif do pościka... ;)))
Od herbaty to oczy ropieją, podobnie jak od wody! ;)
I te prace lepiej by się sprawdzało... o wiele lepiej!
Pozdrowionka serdeczne, jeszcze weekendowe (rzutem na taśmę)! :))))))))))
;***
Lokatoreczko, masz wiadomość! :)
OdpowiedzUsuńOoooooooooo! Lecę czytać!!!!!!!!!!!! :)))))))))))))
Usuńo proszę jak ambitnie!:))) brawo - życzę samych radości przy czytaniu:))) buziaki
OdpowiedzUsuńHa! ;) Dzięki Aniu! :)
Usuń:***